Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wyznania. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wyznania. Pokaż wszystkie posty

20 sty 2015

Rzeczy najważniejsze


Chciałam na potrzeby tego wpisu wrzucić jakiś cwany cytat o tęsknocie, ale lawina wypisów ze "Zmierzchu" w wynikach wyszukiwania sprawiła, że umarłam trochę w środku i zaniechałam pomysłu. Nie chcę rozsiewać wirusa. Będzie więc obrazek - o priorytetach i o tym, za czym się tęskni. Tu się nie ma co wstydzić, to są normalne, ludzkie sprawy.
Zdjęcie dostałam od Agaty, którą znam głównie z tego, że smaruje i umie pisać o żelach pod prysznic jak o najciekawszej sprawie na świecie.

Warszawa, ul. Warchałowskiego // foto: Agata
A ty, za jakim organem byłego współzwiązkowca płci obojętnej tęsknisz?

P.S,: Istnieje teza, że dwie dolne linijki są złośliwym dopiskiem jakiegoś cynika, a autor oryginału miał szczere intencje.

13 sty 2015

Elvis Presley był z plastiku


Kto w podstawówce słuchał Big Cyca i uważał, że to strasznie odważne i szokujące? Mnie, na szczęście, szybko przeszło, ale hasła - jak to hasła - zostały w głowie. Teraz (właśnie teraz) słucham Elvisa Presley'a jak stary pryk i sortując zdjęcia trafiam na zwiększoną dawkę takich haseł z - nie oszukujmy się - dzieciństwa.


Szczecin, ul. ??? // foto: madam z.
 To jest taki król wszystkich królów jeśli chodzi o brzydkie napisy na podwórkowych ścianach. I kiedy piszę "podwórko", to mam na myśli ten byt idealny, zawieszone w nicości miejsce wiecznych zabaw, walk o władzę, sukcesów i porażek, nie konkretną przestrzeń. Miałam taki napis po drodze do pierwszych klas podstawówki. Człowiek miał 7 lat, umiał czytać i wiedział, co znaczą brzydkie wyrazy. Och, znać takie hasło, to było coś. Zabłysnąć na podwórku, zaszokować grzeczniejsze dzieciaki, och! Lata mijają, duch Barbi żyje i plugawi.
 
Szczecin, chyba "przelotka" między Jana Pawła II a Kaszubską(?)// foto: madam z.
 Och, nieszczęsna, artystyczna duszo, mieszająca kolory nadziei i smutku w tym rozpaczliwym, zastanawiająco niedbałym w swej dbałości o szczegóły wyznaniu. Gdybyś, duszo, pisząc te słowa wiedziała to, co wie się dziesięć lat po uwolnieniu się z kajdan obowiązkowej edukacji - błagałabyś, by zostać w nich na zawsze. Czy to plakatówka na twych palcach? Czy pędzel zroszony był łzami? Czy masz, duszo, na imię Emma? Bo widzisz, ktoś powiedział, że...

Szczecin, ul. ??? // foto: madam z.
Ktoś powiedział, że Emma śmierdzi i to przylgnęło, i ciągnęło się latami. I były "dyskretne" uwagi, i dezodorant na klasowe Mikołajki, i zatykanie nosa, jak stawała obok. Były słowa wypisane korektorem na ławce w klasie i na drzwiach tej kabiny w damskim kiblu, w której paliło się papierosy. Emma śmierdzi. Zapachy spod pachy.  Dzieciaki są skondensowanymi ludźmi, a ludzie w dużej mierze są po prostu wstrętni. Nie mów do mnie, wali ci z japy. Znacie, nie? Założę się, że każdy kiedyś coś takiego powiedział, nawet papież i księżna Kate, i Meryl Streep.

10 lut 2013

Polowanie na Mykerinosa


Wczorajsze tajemnice Gdańska pozostają nierozwiązane. Duch Mykerinosa krąży po Trójmieście, grzechocząc kośćmi, przenikając myśli żywych... i rysunkowych.
Zdjęcie z Gdańska & przerażona i zasmucona  (utratą kości Mykerinosa? hmm?) twarz: Krik (love). Krik mówi, że "nic nie wie o tych kościach". Wierzymy na słowo.
Bonusowo zbliżenie na wyrazy uznania od wiernych fanów, zamieszczone na pracy artysty (jak już takie metody stosujemy, to ja bym się domalowała u Vincenta, z dużą ilością buziaczków):
Krótko mówiąc: miliony serduszek w stronę Krika za super robotę i milion znaków zapytania w stronę tajemnicy egipskiego władcy (podoba mi się wątek zrozpaczonych archeologów, wysnuty w komentarzach pod poprzednim postem).

9 lut 2013

Tajemniczy Gdańsk


14 stycznia 2013 dwie rzeczy wydarzyły się niemal jednocześnie (oczywiście, rzeczy wydarzających się niemal jednocześnie są miliony każdego dnia, ale nie wszystkie dotyczą ważkich kwestii ruchania miast).

Rzecz pierwsza: Magda przysłała mi maila z tym zdjęciem:


Gdańsk, Starówka, okolice ul. Długiej* (zdjęcie zrobiła i przysłała Magda L.).

Rzecz druga: Riennahera opublikowała na swoim blogu ten post .
Riennahera, tak naprawdę, była tego dnia pierwsza. Zanim zdążyłam ją zmolestować pytaniami lub chociaż podlinkować zdjęcie na facebooku, spłynął mail od Magdy. Abrakadabra.
Jeśli dobrze się przyjrzycie, zauważycie z pewnością, że zdjęcie od Magdy i zdjęcie Rienn pochodzą z dwóch różnych miejsc. Czyli: Gdańsk ma swojego mema. Frapuje mnie jego treść, bo nie znalazłam jak dotąd wyjaśnienia ani źródła. Oczywiście, sprawdziłam, kim był Mykerinos (starożytnym władcą egipskim w konkretnym nakryciu głowy), ale skąd wątek jego kości? Pierwsze podejrzenie, to "na pewno z jakiejś piosenki", tak samo jak w przypadku szczecińskiego "Karola nie ma w domu talerzy, bo dom talerzy, bo dom talerzy jest zamknięty" (o tym tekście i jego znaczeniu dla Szczecina piszę od dwóch miesięcy i nie mogę skończyć) - ale nie dokopałam się do niczego chociażby zbliżonego (do źródła Karoli też nie, a ponoć w tym przypadku to faktycznie piosenka). Liczę na Was, drodzy czytelnicy, królowe i królowie kontekstów, miejskich legend i tajemnic. Jaka jest geneza "mieli my kości Mykerinosa"?

*Poprawka od lepiej zorientowanych, niż turystka Magda i ja (która nie byłam w Gdańsku od piątego roku życia): Długa to jest Główne Miasto, a nie Stare Miasto (jest ono w okolicach Wielkiego Młyna i Ratusza Staromiejskiego), oraz Gdańsk nie ma Starówki. W imieniu autorki zdjęcia i swoim przepraszamy wszystkich, którzy poczuli się urażeni ignoranckim opisem.

5 lut 2013

Nadejszła wiekopomna chwila...


Na Facebooku święto: rucham-cię-miasto-moje dorobiło się 500 mniej lub bardziej wiernych fanów. Dziękuję wszystkim za klikanie, lubienie, udostępnianie, wsparcie, konwersacje, głupie komentarze, podsyłane materiały i dawanie mi (coraz większej, bez kitu!) motywacji, żeby nie kisić zdjęć na dysku.
Z tej okazji świętuję, po pierwsze - adekwatną piosenką:


Po drugie - oglądając po raz kolejny krótki, lecz uroczy materiał o pani Ludmile, która jest wcieleniem mnie za około 40 lat:

I po trzecie (a najważniejsze!) - wyszukując najbardziej adekwatne zdjęcie z jeszcze nie opublikowanych zapasów. Jego nastrój oddaje ducha tego, czym jest rucham-cie-miasto-moje. Nie przemyślałam tego bloga. I nie mam zamiaru tego robić: biegnę przez internety wymachując łapami jak Stan z Monkey Island, czasem coś zahaczę i zrzucę - trudno, nic nie poradzę. Jeśli mam jakikolwiek zamysł, to taki, że blogasek pozostanie tym, czym był dotąd: pierdołowatym blogaskiem z głupimi fotkami, które z jakiegoś powodu śmieszą i cieszą pewną część społeczeństwa.

Szczecin, pl. Kościuszki - patrz do góry! (zdjęcie moje, wygapił Wpieniony Tłumacz)

2 lut 2013

And I think to myself... Mizeria to jest coś!


Włóczysz się po mieście, bo masz wolne przedpołudnie. Deszcz nie pada. Widzisz szablon na ścianie. Podchodzisz zrobić zdjęcie, bo inaczej już się nie da. Na szablonie Louis Armstrong. Obok szablonu komiksowy dymek.
I już wiesz, o czym myślą ludzie o pięknych głosach.

Szczecin, Sikorskiego - rondo przy Turzynie (zdjęcie moje)

UZPEŁNIENIE
W komentarzach na Facebooku Marcin zwany Pasterzem dostarczył kontekst do powyższego zdjęcia: "szablon i dopisek to gdzieś 94-95 rok. fp = felicite pueros, zespół taki co przemek głowa był wokalistą, a mizeria to pankowy dziewczyński zespół". Zawsze trochę mi szkoda odzierania abstrakcji z abstrakcji, ale informacje od Marcina są cenne z punktu widzenia historii miasta.

20 lis 2012

o tym, co miało być - i dlaczego nie wyszło


Miał być manifest, wielki chlust uzewnętrznienia, opowieść o tym, że jest źle, a bywa jeszcze gorzej. Miało być o frustracjach, o powodach, o okropieństwach tego świata. Jednak coś się stało, coś nie wyszło, coś przerwało ten uwalniający, oczyszczający proces:
Szczecin, os. Kaliny (zdjęcie moje)
Co zaszło? Co przeszkodziło artyście w wyrażaniu uczuć? Czy ktoś mu przerwał, spłoszył go, zagrał na drżących strunach jego skołatanych nerwów? Czy otumaniająca bezradność w obliczu wkurwienia pozbawiła go sił? Prawdę znają, zapewne, jedynie nieliczni, jednakże wyrywając się z depresyjnych odmętów listopadowego mroku rucham-cie-miasto sięga ku rozwiązaniom realistycznym i przyziemnym i obstawia:
 Szczecin, Parkowa (zdjęcie moje)

7 lis 2012

Dzieje się wiele - odcinek gościnny


Zdjęcie podesłał Czarny, który gościł na rcmm już nie raz.
Tym razem spłynęła nań łaska kaszubska, owocując bogatą w doznania ścianą w miejscowości Charzykowy.
Kliknijcie na zdjęcie, żeby je powiększyć i doznać pełni błogosławieństwa, od Ligi Obrony Kraju Klubu Płetwonurków "Wodnik", przez grzybki, sceptyczne spojrzenia i komentarze ("trochę to wam słabo wyszło"), manifesty anarchistyczne i wyznania seksualne.

Tu Charzykowy nieco się uspokajają, ale nie dają o sobie łatwo zapomnieć (mnie prześladuje ten rysunek, co to jest? Żołnierz? Robocop?)
Popek mówi Waka Waka.
Edycja: na kilku frontach wytknięto mi, że to nie Robocop, tylko Kapitan Bomba. Przyznaję, kompletnie nie skojarzyłam.

14 cze 2012

"Nie wszys­cy możemy być fi­lozo­fami, bo któż by świ­nie pasał?"


Tytuł notki rzekomo jest cytatem z Żeromskiego. W dobie internetu nie ręczę za to głową, osobiście za Stefanem nie przepadam, toteż nie zgłębiałam tematu.
Do rzeczy jednak: nie wszyscy możemy być filozofami z zawodu, oczywiście. Jednak nie wolno zapominać o tym, że filozofię życiową mieć może każdy świniopas, niejeden zamiatacz boryka się z cięższymi problemami ontologicznymi niż wielcy profesorowie i generalnie - w głębiny rozmyślań zajrzeć można z powierzchni. Ekhm. Podstawowe pytanie, zarówno w życiu, jak i przy (potencjalnym) czytaniu powyższego wstępu, brzmi jak następuje:
(Szczecin, Os. Kaliny). Nie wiem, czy Meras zna odpowiedź, mnie osobiście w danym momencie chodzi mniej więcej o to, o co udręczonemu poecie na Milczańskiej:
Natomiast jeśli chcieliby Państwo wiedzieć jaki jest sens, znać odpowiedź na egzystencjalne pytanie "po cóż to wszystko?", odpowiadam z całą pewnością, za mądrymi ludźmi z garaży przy ul. 26 kwietnia:

Wszystkie powyższe zdjęcia są moje, moje i tylko moje!

26 maj 2012

Caturday- motyw kota


udało mi się złapać aparatem kilka tubylczych wizualizacji magicznej istoty "kot". o kotach krążą historie, że to istoty mocno niezależne, a na dodatek srogo sarkastyczne. niezależne do tego stopnia, ze trudno poddają się kategoryzacji, czego dowodzi dramatyczny apel z ul. Broniewskiego w Szczecinie (proszę zwrócić uwagę na portret!)
odsłonę sarkastyczną kota zobrazowały dzikie plemiona Osiedla Kaliny (yup, znowu, ale nie, nie mieszkam w leningradach!). przy wyznaniu miłosnym twarz kota po prawej wyraża skrajne niedowierzanie, ten z lewej tylko ironicznie unosi brew.
wobec apelu o treści "pieniądze dla biednych, nie dla kościołów" kot lewy, awansowany do rangi kota prawego, wydaje się uosobieniem pogardy.
przypominam, iż zblazowane oblicze kota nieustannie prezentuje nam pvek, zaś ludy Ameryki Północnej przekazują sobie legendę o kocie dobrym (acz charakterystyka ta nabyta została przez kota dopiero po, poniekąd, śmierci).

25 maj 2012

klęska urodzaju


czasem jest tak, że dopada nas klęska urodzaju i nie wiadomo, co ze sobą właściwie zrobić. na przykład- mam coś koło półsetki zdjęć do opublikowania na blogu i mnie przytłoczyło. albo zobaczyłam tę ścianę i nie wiedziałam, gdzie oczy podziać i na czym centrować kadr. spośród tagów i prografów w pierwszej kolejności wyłowiłam ochrzczoną pierś (niektórzy chrzczą penisy, widać piersiom również się przytrafia, nie wiem, nie stosuję, nie znam się), by po chwili dać się porwać romantycznemu, bilingwistycznemu wyznaniu uczuć. ja love you także, kimkolwiek byś nie był, słodki poligloto. :*~
Szczecin, no bo gdzieżby? Os. Kaliny, okolice boiska, za Syriuszem.

11 kwi 2012

Dziadu z lasu przedstawia: rucham was miasta


Dziadu słynie z tego, że jest z lasu, a poza tym to spoko gościu i podesłał mi ostatnio parę zdjęć fajnych rzeczy. Pozwoliłam sobie pokręcić przy kontrastach i innych takich, żeby lepiej widoczne były treści, mam nadzieję, że autor nie strzeli za to foszka.
Zaczęło się od zdjęcia z dworca w Tłuszczu:
LUBIĘ PLACKI HUJWDUPEPOLICJI. Wspaniałe połączenie sympatii i antypatii, w dodatku przywodzące na myśl inne wyznanie kulinarne (patrz zdjęcie 2).
W pakiecie mailowym od Dziada znalazła się jeszcze dokumentacja zachęty do czynów nieobyczajnych na rogu Stawki i Karmelickiej w Warszawie,
oraz informacja o tym, kim konkretnie jest Allach (oryginał na Dworcu Centralnym w stolicy Polski)
.

4 kwi 2012

pięciolatek


Dzisiaj blogasek kończy pięć lat. Z tej okazji ujawniamy jego marzenia i- przy okazji zdjęcia z okolicznościowym torcikiem- ujawniamy niespodziewane intencje. Marzenia na Świerszczowej w Szczecinie- blogasek chciałby podrosnąć (albo dożyć szlachetnego wieku).
A z uroczystej okazji torcik:

Zdjęcie z przejścia podziemnego na Wyzwolenia w Szczecinie, intencje jak najbardziej, razem z drugim blogaskiem chętnie preparujemy pokarmy (choć raczej rzadko publicznie). Sto lat trwania rucham cię miasto moje! (Życzy blogaskowi autorka)

22 mar 2012

z archiwum maila III: "Olsztyn co prawda nie jest Nowym Jorkiem"


To chyba rekord- PhunckY przysłał mi dwa maile ze zdjęciami z Olsztyna w połowie 2008 roku. O ile nie mam jakiejś ogromnej dziury w pamięci, która by połknęła fakt publikacji- z pewnością mam w pamięci dziurę, która połknęła istnienie tego materiału. Co jest grzechem o tyle, że materiał jest naprawdę bombowy! Załączam część oryginalnych opisów autora zdjęć.
"rucham miasto moje. doslownie albo deliberacja nt. meandrow zycia plciowego" - Olsztyn, centrum, ulica Mrongowiusza"
""z cyklu: narkotyki w moim miescie - jamajska milosc" - Olsztyn, na Zakladzie Fryzjerskim przy ulicy Mickiewicza"
""z cyklu: narkotyki w moim miescie - jest tanio" - Olsztyn, ulica Mickiewicza"
""Sprzedam kobiete" - kobieta znaleziona na ulicy Glowackiego" (pozwoliłam sobie poedytować fotografię w celu uwydatnienia ogłoszenia, nie wiem, czy się udało- m.z.)
"Przod: drogowskaz, tyl: kotku kocham cie wybacz" - rondo Bema; to jest zabawne zdjecie, albowiem tamten rejon Olsztyna jest dosc szemrany, a tu nagle milosc i empatia" (empatia jak empatia- co do miłości, podobno trafia nawet w największych twardzieli i buraków, więc czemu nie- m.z.)
""Urodzeni by walczyc/Urodziny Zbyszka Kowalczyka" - ulica Zolnierska" (w tym jestem ab-so-lu-tnie zakochana, interakcja jest wspaniała, uwielbiam ludzkość za to, że niektórym elementom się chce, że mają w głowie taką błyskotliwą reakcję i jej nie olewają, jak na przedostatniej focie tu.-m.z.)

14 lut 2012

Idzie miłość


Z okazji Walentynek mogłabym zasypać Was dziesiątkami zdjęć wyskrobanych, wymazanych na ścianach prostych wyznań kto kogo. Ale nie chcę nudzić. W związku z czym dwa wyznania szczególne. Jedno frapujące ze względu na konstrukcję, drugie strasznie ładne ze względu na treść.
Szczecin, Niedziałkowskiego- obraz frapujący. Zawsze, ale to zawsze, kiedy go widzę lub o nim pomyślę, nie mogę przestać rozważać. Czy ktoś kocha Ewelinę o nazwisku Szwarc, czy jednak ktoś, na kogo wołają Szwarc kocha Ewelinę o nieznanym nazwisku?

Szczecin, Szpitalna/Połabska- napis na zewnętrznym murze szpitala. I chyba ze względu na lokalizację mnie poruszył, dodałam sobie od razu jakąś niedorzeczną historię o tym, że jedno w szpitalu, a drugie na zewnątrz i tęsknią. Wszystko bardzo ładnie, ale nie miałoby sensu, bo połówka ze szpitala nie mogłaby zobaczyć pocieszającego wyznania połówki z zewnątrz. Takie tam.

A wszystkim fanom, blogasek postanowił podarować kartkę walentynkową. Blogasek Was kocha, wszystkich!
KLIK na obrazek by powiększyć. edit: głupi blogger zepsuł kartkę, zapomniałam, że tną jakość gdzie mogą... smuteczek. walentynka jest zrobiona z dotychczas opublikowanych foć. no.

2 sty 2011

wyznania


wiadomym jest nie od dziś że ścienne maziaje służą jako środek wyrazu, a cóż bardziej potrzebuje wyrażenia, niźli ciepłe uczucia?
ja również! Anitka jest super. (Szczecin, Lniana, przelotka pod wieżowcem)
JA TEŻ! zarówno kartofle, jak i ziemniaki i pyry. w każdej formie. (na pewno Szczecin, prawie na pewno okolice jeziora Szmaragdowe, ale ręki mi za to nie utniecie)

28 sie 2007

We can't stop here! This is Rojek Country!


Jak powszechnie wiadomo, w Mysłowicach nie znają gazet. Niektórzy twierdzą nawet, że Mysłowice nie istnieją, ale jest to teza na tyle słaba, że jestem w stanie ją obalić. Otóż- byłam w Mysłowicach. Przepraszam.
Nie znają więc tam gazet, za to mają wiele różnych dziwów:
*hałdy
*łowców śmierdzieli (być może nie jedyny mysłowicki gang- pamiętajmy, że to niebezpieczna okolica)
*punków, bądź ponków, nie jestem do końca pewna, co autor miał na myśli
*oraz, moją ulubioną WESOŁĄ KOPALNIĘ

Tr?, któremu serdecznie dziękuję za fotki, twierdzi, że tylko osoba ze Szczecina może być na tyle pokręcona, żeby dostrzegać komizm w nazwie przystanku, ale to się przecież samo narzuca. Podobno nie jest to śmieszne, gdyż "Wesoła" to nazwa dzielnicy, a "kopalnia" to doprecyzowanie przystanku. No nie wiem, Łukasz.