udało mi się złapać aparatem kilka tubylczych wizualizacji magicznej istoty "kot". o kotach krążą historie, że to istoty mocno niezależne, a na dodatek srogo sarkastyczne. niezależne do tego stopnia, ze trudno poddają się kategoryzacji, czego dowodzi dramatyczny apel z ul. Broniewskiego w Szczecinie (proszę zwrócić uwagę na portret!)
odsłonę sarkastyczną kota zobrazowały dzikie plemiona Osiedla Kaliny (yup, znowu, ale nie, nie mieszkam w leningradach!). przy wyznaniu miłosnym twarz kota po prawej wyraża skrajne niedowierzanie, ten z lewej tylko ironicznie unosi brew.
wobec apelu o treści "pieniądze dla biednych, nie dla kościołów" kot lewy, awansowany do rangi kota prawego, wydaje się uosobieniem pogardy.
przypominam, iż zblazowane oblicze kota nieustannie prezentuje nam pvek, zaś ludy Ameryki Północnej przekazują sobie legendę o kocie dobrym (acz charakterystyka ta nabyta została przez kota dopiero po, poniekąd, śmierci).
Jak zwykle stuff bezbłędny. Co do kotów- mam jednego. Ale chyba jest retardem, bo zachowuje się jak sflaczały balon. Czasem coś zje, czasem upoluje niewidzialny obiekt(?) Mój kot też rucha miasto! :*
OdpowiedzUsuńz tego co mi wiadomo, jest to sowa
OdpowiedzUsuńI cóż, że sowa, gdy nierozpoznawalna na pierwszy rzut oka w umyśle staje się kotem. Odmawiam jedynej słusznej interpretacji i coautormiałnamyśliizmu. W mojej świadomości te sowy są kotami. Z grzywką. Przepraszam.
UsuńDZIĘKUJĘ! To wszystko uzasadnia, już nikt mi nie powie, że się myliłam :D
OdpowiedzUsuń