25 lis 2014

Między kontekstami


Wiecie, co jest fajne? Błędne interpretacje. Dekonstrukcje znaczeń. Poddawanie w wątpliwość. Jestem, och, tak bardzo pewna, że to, co widzę, często jest szyfrem. Że docelowy odbiorca ma odpowiedni słownik i automatycznie, bezrefleksyjnie przypisuje sobie sens do komunikatu, a ja nie mam pojęcia, o co chodzi.

Bujam się po świecie z ograniczonym, albo zupełnie innym słownikiem i w wielu przypadkach świetnie się bawię. (teraz) Wiem, że konfitury w języku ulicy znaczą coś całkiem innego, niż w słowniku PWN ale - do cholery - prosta interpretacja jest zabawniejsza. Mój okrojony z szyfrów słownik w dużej mierze napędza to, czym jest (dla mnie) rucham-cie-miasto-moje.

Tak więc dzisiaj bajka o tym, jak zobaczyłam coś kątem oka, zignorowałam, minęłam, po czym do mnie dotarło, zaczęłam chichotać w szalik i wróciłam zrobić zdjęcie. Mnie śmieszy.

Szczecin, ul. Dworcowa// foto: madam z.

Dunecat
internety+ps

1 komentarz:

  1. Znam tą sytuację. Też czasem tak miałam, że coś zobaczyłam i wydawało mi się nieszczególne a potem uznawałam, że wcale nie było takie złe. I też wracałam.

    OdpowiedzUsuń